Trokiele po 58 latach
Niespodziewanie zostałem zaproszony na VIII Światowy Zjazd Lidzian, który odbył się w Lidzie w dniach 24 – 30 czerwca 2004 roku. Oczywiście skorzystałem z zaproszenia i po 58 latach odwiedziłem swoje rodzinne strony. Muszę przyznać, że organizacyjnie Zjazd był bardzo dobrze przygotowany. Nie liczyłem, że uczestnictwo w Zjeździe
Dom kultury w Lidzie
pozwoli przeżyć tyle wspomnień i wzruszeń, które same wyciskały łzy z oczu. Mieszkańcy Lidy powitali nas tradycyjną polską gościnnością, chlebem i solą, polską piosenką i narodowym strojem. Nie wiedziałem, że w moim mieście Polacy są tak dobrze zorganizowani, mają swoje pismo „Ziemia Lidzka”, zespoły artystyczne, Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej i oczywiście polskie kościoły. Program Zjazdu był obszerny, zwiedziliśmy m. In. Mińsk, Nowogródek, Iwie, Lipniszki i Surokonty. Mimo deszczowej pogody moczyliśmy nogi w Świtezi i podziwialiśmy dolinę Niemna. Byliśmy zakwaterowani w domach zaprzyjaźnionych polskich rodzin, które gościły nas bezinteresownie przez cały czas trwania Zjazdu. Mnie przyjęła do siebie przemiła młoda rodzina Irena i Piotr Boguccy, zamieszkali przy ulicy Dimitrowa. Ich gościnność aż mnie krępowała, pani domu serwowała dania regionalne, których w Polsce byłoby trudno skosztować, bliny z maczanką, uchę, sok z brzozy na słodko i kwaśno, grzyby kiszone itp. Sprawnie działało Biuro Informacyjne Zjazdu, a przewodniczki wycieczek były wyjątkowo uprzejme i dobrze przygotowane do każdej trasy wycieczkowej. Nad sprawnym przebiegiem całego Zjazdu czuwał pan Aleksander Kołyszko, który był zawsze i wszędzie do dyspozycji uczestników Zjazdu, za co mu jesteśmy bardzo wdzięczni
Przed szkołą
pedagogiczną
w Lidzie
Z uwagi na to, że w programie Zjazdu nie było Trokiel, mojej rodzinnej miejscowości, zrezygnowałem z jednego dnia programu Zjazdu i sam pojechałem do Trokiel, które opuściłem przed 58 laty
Brama wejściowa na polski cmentarz w Mińsku
Przyznam, że gdy wsiadłem do autobusu, który jedzie przez Trokiele do Gieranion, moje napięcie psychiczne sięgało zenitu. W myślach przesuwały się dawne obrazy domów, drzew, polnych dróg, znajomych sąsiadów, dziadka sadzawka, grusze i jabłonie, lasek, gdzie zbierałem grzyby i łąka, na której pasłem krowy. Po niespełna 30 minutowej podróży autobus zatrzymał się w Trokielach, wysiadłem i nie wiedziałem, gdzie jestem. Przybyło część nowych domów, a stare zrobiły się bardzo małe, odległości się skróciły, nie było naszego domu, ani drogi, która do niego wiodła, dziadka sadzawka zarosła krzakami, nie ma śladu po sadzie. Zachował się jeszcze dom dziadka, w którym się urodziłem, ale hoduje się w nim świnie i owce. Dookoła domu krzaki, pokrzywy i błoto. Na polu dziadka zbudowano park maszyn rolniczych miejscowego kołchozu, pola obsiane są kukurydzą. Wszyscy ludzie mówią po rusku lub „po prostu”, starsi mieszkańcy Trokiel rozumieją jeszcze po polsku, ale mówić jest im „ciężko”. Jedynie został gruntownie odnowiony przez specjalistów z Polski drewniany kościół i wewnątrz wygląda on bardzo nowocześnie.
Meczet w Iwiu
Bardzo zaniedbany jest cmentarz, na którym spoczywają moi dziadkowie, wujek i sąsiedzi. Żadnego grobu znajomych nie odnalazłem, wszystko jest zarośnięte chwastami. Nagrobki później zmarłych są skromne, napisy koślawe, często z błędami, krzyże drewniane zniszczone przez czas. Co pozostało w Trokielach takie samo, jak 58 lat temu? To śpiew skowronków, rechot żab i ten sam smak wody ze źródełka koło dziadkowej sadzawki.
Swoje uczestnictwo w Zjeździe Lidzian i pobyt na Ziemi Lidzkiej postanowiłem wykorzystać do znalezienia odpowiedzi na interesujące mnie pytanie : Jak działała Armia Krajowa w moich rodzinnych Trokielach, po ponownym wkroczeniu na te ziemie w lipcu 1944 roku Armii Czerwonej? Na ten temat miałem okazję porozmawiać z uczestnikami Zjazdu ( członkami AK), mieszkańcami Lidy i Trokiel oraz przestudiowania archiwalnych numerów „Ziemi Lidzkiej”, a szczególnie artykułów Kazimierza Krajewskiego. Z tych moich dociekań wynika, że znalazłem wiele szczegółów na interesujący mnie temat, który zasługuje na opublikowanie, by potomkowie mieszkańców Trokiel znali historię walki ich ojców i dziadów o wolną Polskę.
Trokielska placówka Armii Krajowej w tym czasie wchodziła w skład Ośrodka „Cis” Iwje – Juraszki. Żołnierze tego Ośrodka stanowili skład VI batalionu 77 pp AK i brali udział w akcji „ Burza – Ostra Brama”. Żołnierze tego batalionu nie dali się rozbroić pod Wilnem, wrócili na swój macierzysty teren i podjęli działalność konspiracyjną. Komendantem Ośrodka został ppor. Stanisław Trzeciakiewicz – „ORKAN”. W skład Ośrodka „Cis” wchodziły 4 rejonowe kompanie konspiracyjne, wszystkie przyjęły pseudonimy pochodzące od nazwy drzew „ GRAB”, „WIERZBA”, „ BRZOZA” I „D?B”. Kompania konspiracyjna „GRAB” obejmowała rejon Trokiel, Lipniszek i Gieranion, dowodził nią ppor Władysław Mickiewicz – „WNIM”. W tym czasie placówką AK w Trokielach kierował Piotr Piotrowski „LORD”. W końcu 1944 roku na terenie rejonu „GRAB” ( Trokiele, Lipniszki, Gieranion) działały również małe grupy partyzanckie „Wiatra” i „Jaskółki”. Oddziały AK podejmowały desperackie czyny, by bronić ludność polską przed terrorem bolszewików, którzy niszczyli na Kresach wszystko to, co było polskie. Starano się wszystkimi dostępnymi sposobami chronić ludność przed aresztowaniami i poborem do sowieckiego wojska.
Aresztowania żołnierzy AK rozpoczęły się natychmiast po wkroczeniu do Trokiel Armii Czerwonej ( 10.07.1944 r.). Utworzono w Lidzie specjalne grupy operacyjne NKWD, które niemal codziennie prowadziły „polowania” na ludzi i w czasie każdego takiego wyjazdu w teren, zabijali lub aresztowali mieszkańców „przeczesywanych” wiosek. Bolszewicy starali się różnymi sposobami rozpracować struktury organizacyjne AK, nasyłano agentów NKWD i konfidentów w szeregi Armii Krajowej. Na podstawie pracy operacyjnej NKWD i wprowadzonego agenta o kryptonimie „ ŚMIAŁY” w szeregi kompanii konspiracyjnej „GRAB” rozpoczął się spadek działalności konspiracyjnej w Trokielach. To on spowodował, że w dniu 19.10.1944 r. aresztowany został ppor Władysław Mickiewicz – „WNIM”, który ukrywał się pod nazwiskiem Władysław Pocina. Zimą i wiosną 1945 roku grupy operacyjne NKWD rozbijają grupy partyzanckie „Wiatra” i „Jaskóły” działające w rejonie Trokiel
Kuropaty
Rozpracowano i rozbito też placówkę AK w Trokielach. Komendant Placówki Piotr Piotrowski "LORD", ścigany przez NKWD musi opuścić Trokiele i wyjeżdża do Bieniakoń. Placówkę po nim obejmuje Jan Sipiatowski "BURACZEWSKI". Jan Sipiatowski został aresztowany wiosną 1945 r. i prawdopodobnie rozstrzelano go w Lidzie. Według danych NKWD działalność AK została w Trokielach zlikwidowana do połowy 1946 r. Mieszkańcy Trokiel jednak twierdzą, że partyzanci działali tu jeszcze w latach 50-tych. Pobyt w Trokielach postanowiłem również przeznaczyć na odnalezienie miejsca stracenia mojego wujka Władysława Mickiewicza, komendanta placówki AK w Trokielach i dowódcy kompanii konspiracyjnej „GRAB”. Miejsce to znała jedynie jego żona ( siostra mojej mamy). Ale pytanie, gdzie został powieszony Władek, odkładaliśmy na czas późniejszy, bo dla cioci Jadwigi był to wielki dramat. Przedwczesna śmierć Jadwigi spowodowała, że rodzina nie znała miejsca śmierci wujka do dziś. Mnie udało się spotkać w Trokielach naocznego świadka tej tragedii sprzed prawie 60 lat, jest nim Stanisław Pasznik. Chcę tu nadmienić, że z synem jego bratem Kostkiem, chodziłem do tej samej klasy w trokielskiej szkole. Miejscem powieszenia wujka jest mały skwerek ziemi obok „sielsowietu” (gminy) przy drodze z Lidy do Gieranion. Jest on nadal niezabudowany i przez drogę naprzeciwko (około 20 m) stoi dom rodziny Paszników, którzy obserwowali przez okno cały przebieg egzekucji. W godzinach rannych 6 lutego 1945 r. do Trokiel przyjechały 2 samochody z wojskiem, przywieźli szubienicę, którą w trudem wkopali (zima, mróz) w ziemię i oblali wodą, by zamarzł wykop. Na godzinę 11 nakazano przybyć do „sielsowietu” dorosłym ludziom z Trokiel i okolicznych wsi Miejłuny, Hejtyny, Romany i inne. Przybyło w sumie około 120 osób. Przyjechało dalszych 8-10 samochodów z wojskiem, które wystawiło posterunki z karabinami maszynowymi na rogatkach Trokiel. Około południa oficer NKWD rozpoczął przemowę i odczytał wyrok, trwało to około 30 minut. Następnie z jednego ze stojących obok samochodów wyprowadzono mężczyznę z rękami związanymi do tyłu. Mężczyzna ubrany był w długie buty, sukienne ubranie i letnią czapkę. Ubranie na skazańcu było zniszczone, buty również. Podprowadzono go pod szubienicę, postawiono na podwyższeniu, zdjęto czapkę, założono pętlę i w tym czasie skazaniec krzyknął „ NIECH ŻYJE POLSKA”. Stojący obok oficer w tym czasie wymierzył mu silny cios w zęby, skazaniec spadł z podwyższenia, zakołysał się i nieruchomo zawisł. Ciało skazańca wisiało okrągły tydzień od wtorku do wtorku. Samochody odjechały do Lidy, ale w wielu domach i zabudowaniach gospodarskich, ukryci byli żołnierze, którzy liczyli, że przyjadą „akowcy” po zwłoki kolegi i uda ich się złapać. Taką zasadzkę mieli również żołnierze w domu Pasznika, gdzie okno było na wprost szubienicy. Po tygodniu zwłoki razem z szubienicą zabrano do Lidy i prawdopodobnie tam spalono. Został stracony mieszkaniec Trokiel, Polak i patriota, zasłużony żołnierz podziemia. Pamięć o Nim nie powinna zaginąć, jak o wielu innych narodowych bohaterach, którzy życie oddali za wolność Ojczyzny. Brak jest obecnie warunków politycznych, by miejsce śmierci dowódcy placówki AK w Trokielach oznaczyć choć zwykłym polnym kamieniem. Trudno wymagać, by bolszewicy swemu wrogowi stawiali pomnik, ale i polityczny przeciwnik powinien zasłużyć na uznanie, jeśli w obliczu śmierci i stosowanych wyrafinowanych tortur przez oprawców NKWD, nie zmienił swego przywiązania do Ojczyzny, które zawarł w ostatnich słowach „NIECH ŻYJE POLSKA”. W miejscu tym zapaliłem znicz. Zbliża się 60 rocznica tej tragicznej śmierci i Klub Środowiskowy Żołnierzy AK 77 pp w Gdańsku zamierza nazwisko Komendanta Placówki AK w Trokielach umieścić na ścianie kościoła pw. Świętego Jerzego w Sopocie. Będzie to tabliczka następującej treści : „Ppor Władysław Mickiewicz „WNIM” powieszony w Trokielach” . Być może jeszcze za naszego życia doczekamy czasów, gdzie miejsca męczeńskiej śmierci Polaków na Kresach zostaną trwale oznaczone, gdzie następne pokolenia będą czcić ich pamięć.
|