Jak cięzko jest w lesie siedzieć...
Było na Kresach
(opowieść kiedyś zasłyszana)
„W mroźną noc grudniową, w lichej stajeneczce,
Leży Jezus mały w twardej kolebeczce.”.
Na małej polance w lesie
w małym paśniku dla zwierząt
leży w sianku na sosnowym igliwie
lalka, podniszczona, zwyczajna lalka
/pamiątka po wywiezionym
z matką na Sybir dziecku
poległego niedawno partyzanta/.
Paśnik udekorowany
w biało czerwone
szmatki i wstążki,
a chroniony przed śniegiem
zadaszeniem gałęzi
okazałego świerku
okrytego śniegiem.
Wokół paśnika
zgromadzeni
mundurowi
znużeni,
wynędzniali
o twardych rysach twarzy,
jak ich charaktery,
jak orły białe
połyskujące dumnie w koronie
na ich czapkach.
Zamyśleni, nucą cicho kolędy
przeplatając je żalem:
„Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi:
Wstańcie, pasterze, Bóg się wam rodzi,
Czym prędzej się wybierajcie,
Do Betlejem pośpieszajcie
przywitać Pana...”
Jezu, Jezu, Jezusieńku,
Malutki, Gwiazdeczko, Słoneczku
Pogrzej świętym nas promykiem
Nas zaszczutych, nas ściganych,
Bo nam zimno, zimno nam jest w lesie,
Mrocznym lesie, jakże zimno,
Jakże głodno, straszno, ciężko,
Opuszczonym przez ojczyznę
Porzuconym na zagładę.
„Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi,
ciemna noc w jasności promienistej brodzi,
Aniołowie się radują,
Nad niebiosa wyśpiewują:
Gloria, gloria, gloria, in excelsis Deo!
Gloria, gloria, gloria, in excelsis Deo!...”
Wpędzeni w partyzantkę
Przez okrutne dwa reżymy
Trwamy, trwamy my uparcie
I choć nowi wciąż przychodzą
to ubywa nas, w walce i w zasadzce.
A my trwamy, trwamy mimo wszystko,
Trwamy, trwamy, aż do śmierci
Nawet wbrew i samej logice,
rzeczywistości i wroga potędze,
wierni Tobie ojczysta ziemio.
„Przybieżeli do Betlejem pasterze,
Grając skocznie Dzieciąteczku na lirze.
Chwała na wysokości
Chwała na wysokości,
A pokój na ziemi...”
Jezu, Jezu, Jezusieńku,
Malusieńki, Milusieńki
Ty w stajence, a my w lesie
kąta nie było dla Ciebie u ludzi,
jak nie ma miejsca nam na ojcowiźnie,
bo zdradzili zachodni sojusznicy
wiarołomni i fałszywi w słowie,
prawiący ciągiem o sprawiedliwości,
a nie umiejący pojąć, by zrozumieć,
co to jest sumienie, godność czy honor
i dotrzymywanie przyrzeczonego słowa.
Prawda Zachodu zbratała się z sowiecką,
a bratające się ręce zlepiły się krwią polską,
Złym losem doświadczeni do dziś doznajemy krzywdy,
a tym większą, iż doznawaną od ukochanej Polski,
która od nas się odcięła, granicą zapomnienia
i społecznej historycznej niewiedzy.
„Śpijże już sobie, moja perło droga,
niech Ci snu nie rwie żadna przykra trwoga,
Li, li, li, li laj, o Boże Wcielony!
li, li, li, li laj, nigdy niezmierzony.
Śpijże już sobie, moja perło droga,
Niech ci snu nie rwie żadna przykra trwoga.
Li, li, li, li laj, mój śliczny rubinie,
li, li, li, li laj, póki sen nie minie.”
Jezu, Jezu, Jezusieńku,
Malusieńki, Milusieńki
Przy nas jesteś tutaj w lesie
Kiedy nie ma przy nas bliskich
A obława się zacieśnia i zacieśnia,
Coraz bardziej, tak jak pętla szubienicy,
A my okrążeni, w samym że jej środku,
Osaczeni, już bez wyjścia. W matni.
I bezbronni, bo bez amunicji,
na własny, na siebie, mamy tylko jej użytek,
aby nie dać się wziąć żywcem
ścigającym nas sowieckim likwidatorom.
Dziecino słodka drżysz, czy to z zimna
Czy już widzisz ze swoim i nasz krzyż.
Póki co, radujemy się z Twoich narodzin
Bolejąc zarazem nad swoim ludzkim losem
zbliżającego się naszego rychłego końca.
Malusieńki! Tyś ostatnią nam pociechą.
„Ledwie stąpił z Nieba Boży Syn, Dziecina,
Już za ludzkie winy mękę rozpoczyna.
Po twarzyczce łza się toczy, gdy się na nas zwrócą oczy
Króla Niebiosów.
Jezuniu, pobłogosław nas,
Pobłogosław nas.”
O! pojawiła się na niebie już Gwiazda betlejemska.
O mój Boże, to nie gwiazda,
a wystrzał rakiety, nieprzyjacielskiej.
Ratuj!
Ratuj! - Matko Miłosierna.
Ratuj!
A jakby co...
Matko Trokielska
otocz opieką nasze rodziny
i błogosław Ojczyźnie.
„Cicho na ziemię pada śnieg,
Pada cicho biały śnieg,
A tu jasną nocą pastuszkowie kroczą,
By powitać Dziecię, które w żłobku śpi, cicho śpi.”
O, zbliżają się, zbliżają i słychać już kroki.
Ależ to nie pasterze podążają do szopki,
To nie są pastuszkowie, lecz nasi męczyciele.
Naprzeciw obławy wyszli partyzanci polscy
Bez broni, gdyż nie zamierzają strzelać,
bo to dzień narodzin Dzieciąteczka Jezus
W napięciu idą, ale z uśmiechem szczerym,
A w wyciągniętych dłoniach trzymają opłatki,
Idą w pokoju i z Bogiem w sercu
Chcą się przełamać świątecznym opłatkiem
z tymi, idącymi z naprzeciwka, sowietami,
Bożym chlebem świętym.
Podchodzą sowieci, ostrożnie
Zdziwieni i zdezorientowani
Wylęknieni nadchodzącym Dobrem,
zatrwożeni i porażeni ciepłem otwartości serc
zupełnie ogłupieli,
jak diabeł po zetknięciu się ze święconą wodą.
Myśleli, iż Polacy niosą im bibułki na skręty,
co niektórzy bojowcy nawet z tego się ucieszyli,
lecz bardzo się zdenerwowali, gdy uznali,
iż Palaczki, ich obmanuli,
gdyż bibułka łamała się im w katowskich rękach,
nie sposobna by zakurić w takuju bibułku.
Nie wytrzymali nerwowo takiego znieważenia
czując się oszukani i ośmieszeni, wzburzyli się mocno,
zaczęli strzelać na oślep i kłóć bagnetami
wykrzykując wściekle przy tym obelgi:
„skatinu”, damy wam zakurić
„polskuju słowocz”.
I zaczęło się piekło
Ognia, krwi i krzyków,
a nasz koniec.
Trzej znaczni z nich, byli na saniach
i nie byli to królowie, lecz krwawi oprawcy
przynoszący z sobą w podarunku świątecznym
śmierć, dobijaniem rannych strzałami w głowę.
Ranny, widząc co się wokół dzieje
pogodzony już z losem,
który go niebawem dosięgnie
ostatnią modlitwę wymawia swoją:
„Nadszedł ostatni i mój czas żywota
kresowego partyzanta ostatni to czas,
lecz nie Polski umiłowanej,
bo Ona dalej musi dalej żyć
(strzał w rannego)
krwią dokumentuję Polsko Twoją tu obecność,
skoro życiem nie mogę już tego uczynić.
(drugi strzał) (kona partyzant)
„Żegnajcie moi najbliżsi! Ja już odchodzę.
Matko, ojcze, dzieci i żono
Umieram...
Módlcie się za mnie
I choć was już nie ujrzę,
to mam ciągle was przed oczyma
zastygającymi w bezruchu patrzenia
(skonał)
wpatrzonych w zdeptany opłatek
wypadły z bezwładnej jego dłoni
zakrwawiony
życzeniami śmierci
i zmoczony ostatnią jego opadającą łzą,
łzą,
w której zmieściło się całe jego życie
i pamięć o najbliższych i wszyscy najbliżsi.
Ojczyzno i Ty w niej się cała zmieściłaś.
Czy czujesz tej łzy słoność. Polsko!
Kolędą teraz już są turkoty karabinów
i jęk dobijanych,
przekleństwa żołdaków
pastwiących się nad jeńcami,
których rozstrzelają
lub trafią może oni do więzień,
a może na zsyłkę lub na szafot
lub po prostu, zaginą bez wieści,
sądzeni jako zdrajcy i zbrodniarze
radzieckiej Ojczyzny,
która siłą próbowała kazać im siebie ubóstwiać,
narzucając swoje im obywatelstwo.
/Polsko, czemu nic nie czynisz,
aby odzyskać nas wyeliminowanych
i przywrócić nam swoje obywatelstwo
pośmiertnie,
by zadośćuczynić zadawanej nam krzywdzie
oddanym Tobie, tak bezgranicznie,
Twoim patriotom,
poległym na Kresach./.
Malutki, Malusieńki Jezuniu
Leżysz na garsteczce siana
z naszego legowiska bezdomnych
Od nas masz choć odrobinkę ciepła, Milusieńki,
którego my już nie damy osieroconym
biednym swoim dzieciom.
Malutki, Malusieńki Jezuniu
Abyś miał cieplej Maluteńki
do ogniska później ci podrzucimy
szczapy drzewca szubienicy,
którą także obdarzy los
biednych nas nieszczęśników,
co poza niezłomnością,
i szubienicznego sznura
nic więcej już nie mają.
Polsko! To my
Twoją niezłomnością
jesteśmy tu na Kresach.
Zatraceni w miłości
do Ciebie Ojczyzno
i straceni za Ciebie
przez swoją niezłomność.
Polsko! To my!
Twoje sumienie!
Chwała na wysokości Tobie Boże
By pokój zapanował na ziemi
Pokłon Tobie Świętościo Przeczysta
Nie sowieckiemu uzurpatorowi świętości,
panu prawa i nowego porządku,
co próbuje zająć miejsce Boga,
aby odwrócić świat do góry nogami
i z Piekła uczynić niebo
a z Nieba piekło,
odwracając na opak człowieka,
wnętrznościami na zewnątrz,
szukając dla siebie tam sumienia,
w miejsce swojego, zakopanego,
z ofiarami swoich mordów.
Jezu, Jezu, Jezusieńku
Patrzysz Maluśki na te okropności
pychy i bezwzględności zwycięzcy.
Jego rozum i ręce broczą krwią,
i nie umieją uszanować żadnej świętości,
nie uszanują Maluczki i Ciebie.
Zimno, jakże zimno w lesie
Zakrwawione leżą w śniegu ciała,
Mrozem zaszronione, sztywne śmiercią
Oczekują wciąż narodzenia Pana,
A w Nim, objawienia się ich wizji Polski,
za którą dali się ukrzyżować jej miłośnicy,
aby ziemię nasycić swoją krwawą męką,
by zapłakało w żalu i litości nawet Piekło
poruszone poniżeniem niepodważalnych wartości
odwiecznych i świętych, bo Bożych,
którym chyli głowę i Ciemność, to Zło,
rywalizujące z Dobrem,
które potrafi też czuć,
gdyż chcąc owładnąć i zarządzić człowiekiem,
próbuje go wpierw jednak zrozumieć.
Zbrukana lalka.
Rozerwana,
leży na polance pośród krwi rozlanej
w szczątkach,
w częściach rozrzucona i pognieciona,
zadeptana, postrzelona, wybrudzona,
Maluśki, Milutki i Ciebie nie oszczędzili.
Wyrzucili z kołyski-paśnika
Ciebie, Dzieciątko Jezus.
Pastwili się nad Tobą Dziecino Boża.
Główka wyrwana i w pohańbieniu,
i rączki i nóżki wyrwane, i tułów powykręcany,
oczki mokre, jakby we łzach,
a po policzkach spływają strugi krwawe.
Czyżby przeszedł tędy okrutny Herod?
Oprawcy każą jeńcom dośpiewać kolędy
Śmiejąc się zarazem szyderczo z ich szopki
Zniszczonej przez nich i pohańbionej,
Chcą, by im teraz śpiewano, a nie Bogu.
Nie rozumieją, że ujmując siły Mocy
Przysporzyli Mocy siłę Ducha.
„Jezu Malusieńki leży nagusieńki,
Płacze z zimna
Nie ma kolebeczki, ani poduszeczki
Lulajże, Jezuniu
Moja perełko,
Lulaj, ulubione
Me pieścidełko.
Zamknijże znużone
Płaczem powieczki,
Utulże zemdlone
Łkaniem usteczki.
My z Tobą tam w Niebie
Spocząć pragniemy.”
Ciągną się po śniegu ciała partyzantów, związane powrozem
uczepione sznurami i ciągnięte w nieznane.
W różańca fragment są połączone ciała krwawe
Odliczający nieuchronny koniec państwu sowieckiemu,
aparatu funkcjonariuszy i służbowych zabijaków,
oprawców, morderców, zbrodniarzy,
tej zgrai nikczemnych okrutników.
Prześladowcy, po zadanej śmierci
nie oddali rodzinom nawet ciał.
Sowieci!
Czy wy ludożercy?
„Cicha noc, święta noc!
Narodzony Boży Syn!
Pan wielkiego majestatu
niesie dziś całemu światu
odkupienie win
odkupienie win.”
Staremu co i nowemu światu,
nowego nam terroru.
„Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan Niebiosów obnażony!
Ogień krzepnie, blask ciemnieje:
Ma granice Nieskończony!
Wzgardzony, okryty chwałą,
Śmiertelny Król nad wiekami
A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Cóż masz Niebo nad ziemiany?
Bóg porzucił szczęście twoje,
Wszedł między lud ukochany,
Dzieląc z nim trudy i znoje:
Niemało cierpiał, niemało,
Żeśmy byli winni sami.
A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami.
W nędznej szopie urodzony,
Żłób Mu za kolebkę dano.
Cóż jest, czym był otoczony?
Ubodzy! Was to spotkało.
A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Podnieś rękę Boże Dziecię,
Błogosław Ojczyznę miłą.
W dobrych radach, w dobrym bycie
Wspieraj jej siłą swą siłą, „
gdy nas już zabrakło żywych,
co nie odłożyli nigdy broni
wierni złożonej przysiędze,
wierni Ojczyźnie i jej wartościom,
do ostatnich swoich życia chwil.
Po czasie:
Przyszła do Trokiel z węzełkiem kobieta,
do proboszcza chciała, na rozmowę poważną.
Przyjął ją więc ksiądz, lecz nieco lekceważąco
Widząc, iż przyszła do niego tylko z lalką
schowaną w węzełku - połamaną i pokrwawioną.
Początkowo nie chciał z nią nawet rozmawiać,
ale uległ w końcu prośbie jej błagalnej i uporowi.
Kobieta twierdziła, iż jest to skrzywdzone jej dziecko
Chciała to zostawić jako wotum w kościele przy Maryi.
Ksiądz uznawszy, iż kobieta z nieszczęścia jest pomieszana,
Odmówił, nie chcąc czynić profanacji obrazu świętemu.
Nie chcąc rozgłosu i szybko chcąc pozbyć się kobiety,
Przyjął od niej zawiniątko, by nie nosiła się z tym po okolicy,
Współczuł jej, widząc, jak wiele przeżyć musiała niewiasta.
Była w czerni, zbolała, z zasłoniętą twarzą, więc obiecał
Uczynić to, o co go prosiła, ale w późniejszym nieco czasie.
Bo nie potrafił odmówić mocy, którą miała w sobie.
Odczekawszy czas jakiś zakopał całość na cmentarzu w Trokielach
Widząc na szczątkach lalki wsiąkniętą głęboko krew ludzką
Nikomu nic nie mówił, ale czuł wewnętrzny w sobie niepokój
klękając przed obrazem Matki Boskiej Trokielskiej zbolałej,
czuł Jej spojrzenie, zagadkowe, co oczekujące decyzji,
lecz nie potrafił pojąć głębi świętego spojrzenia z Obrazu.
Być może, tej lalki szukali Sowieci w Trokielach
u księdza Michała Szołkiewicza, którego uwięzili.
Wywieźli go na zesłanie, razem z jego tajemnicą o lalce,
A później wyzbyli się go do Polski, aby zapomniał o fakcie.
Nie opowiadał nikomu o niej, czując się niegodzien
poznawszy prawdę, którą doświadczył sam osobiście,
A nie poznał się na niej zrazu, jak Tomasz niewierny,
Do dzisiaj więc nie wiadomo – jak to było i co było
i kto to był wówczas u niego, tamtego wieczoru.
Sowieci widać bali się bardziej lalki, aniżeli oddziałów zbrojnych,
Bali się jej duchowego symbolu, który poruszy lawinę u żywych
Rzecz nieznacząca, stała się więc relikwią, a materia duszą,
Zamęczona lalka odzwierciedliła męczarnię dzieci na Kresach,
Trudny ich okres dzieciństwa za władzy stalinowskiej,
Męczarnię też wiary, kościoła, wiernych, sumienia i ludzi,
Męczarnię Sprawiedliwości, Prawdy i Dobra.
Bo cierpienie jest trwalsze, niż najwspanialsze zwycięstwo.
Męczarni Krzyż Cierpliwy podnosi się obolałymi ramionami
Pokonany, przeżywa zwycięzców.
Zwycięzco – zbliża się to nieuchronne.
Czas, odmierza odchodzący twój czas.
Zbliża się nasz czas.
Tych spłakanych
na Kresach.
Relikwię da się odnaleźć wyłącznie czującym sercem,
Skryta jest pośród mogił na cmentarzu w Trokielach.
Dziś cmentarz ten wygląda, jak tamte pobojowisko,
zniszczony, zaniedbany, zarośnięty chaszczami i trawą,
z niepamięci żywych, dla swoich przodków.
Bracie Rodaku! Spróbuj odnaleźć tę lalkę,
a opowie Ci o całym naszym bólu,
byś mógł pojąć niedowiarku z Polski,
jak było na Kresach,
nam ciężko.
Jest i dziś.
Rodaku w Polsce -
Szanuj Polskę, jaka Ona by nie była.
Na Kresach, każda jej wersja była zawsze marzeniem
i snem oczekiwania jest Ona do dzisiaj.
Nie krytykuj Ojczyzny,
lecz ją kochaj,
jak siebie samego.
Bo na Kresach, jak widzisz,
kochamy ją ponad siebie.
Tam, jedź uczyć się Polski.
Bo w Polsce jej nie znasz.
Wykorzystano:
Boże jak ciężko jest w tym lesie siedzieć”
oraz fragmenty kolęd:
„W cichą noc grudniową”
„Wśród nocnej ciszy”
„Gdy się Chrystus rodzi”
„Przybieżeli do Betlejem pasterze”
„Gdy śliczna Panna”
„Cicho na ziemię”
„Lulajże Jezuniu”
„Cicha noc”
„Bóg się rodzi”
Oparto się na partyzanckiej piosence z tamtego okresu:
|