Rzuciliśmy życie na Ojczyzny stos
Rzuciliśmy życie na Ojczyzny stos
... a Ona odrzuciła nas w niepamięć.
Stańcie do apelu poległych...
Oficerowie Armii Krajowej
Rzeczypospolitej
na odpadłych Kresach
Ppor. Bakłażec Jerzy ps. „Pazurkiewicz”,
Powieszony publicznie w Lidzie
w lutym 1945 r. przez oprawców NKWD
Ppor. Mickiewicz Władysław ps „Wnim”
Powieszony publicznie w Trokielach
w lutym 1945 r. przez oprawców NKWD
Stańcie do apelu poległych...
Czemu cisza?
Bo nikt ich nie wspomina,
nie wymienia.
Nie wzywa...i nie woła
w polskiej Ojczyźnie.
Czyżby jeszcze nie nadszedł czas uznania
Waszej męczeńskiej śmierci okrutnej,
zadanej Wam w sposób haniebny.
Czyżby nie nadszedł czas uznania
Waszej postawy godnej polskiego oficera
w chwili dla Was najtrudniejszej, najcięższej i najgorszej,
kiedy nie daliście katom się zadeptać
duchem i mocą swojej odwagi oraz honoru.
To My, Orły Nadniemeńskie,
Armii Krajowej żołnierze
Zatraceni, bo w niełasce, jak wyrzutki,
Bez grobów i Ojczyzny,
poza nawiasem będąc Najjaśniejszej,
za Którą walczyliśmy z oddaniem
... i wisieliśmy na szubienicy
w pohańbieniu i w męce
w Lidzie, i w Trokielach....
A mróz szronem białym nas ogarnął
przed zimnem, na którym wisieliśmy tydzień.
A że nie udało się w nas złamać dumy i honoru,
To nam odebrano ludzką godność.
Wolna Polsko.
To za Ciebie była nasza ostatnia modlitwa,
Tchnienia życia ostatnie życzenie
wymawiane w dramatycznej męce
dopóki wypowiedzieć się dało
ostatnim przedśmiertelnym oddechem:
„Jeszcze Polska nie zginę...”.
I choć nie zginęła,
nie jesteśmy w Jej pamięci,
w poszanowaniu i w Jej sercu.
Czyżbyśmy byli trędowaci,
na wieki wyklęci
i odrzuceni klątwą, w zupełną nicość,
jak wstydliwe, ukryte przed światem bękarty,
ciągle będący poza Jej myślami i czuciem,
jak poza obecną Jej państwową granicą.
Nigdzie nas nie ma,
bo nie mamy grobów
i zarazem jesteśmy wszędzie,
gdzie mogą być mogiły,
o których nikt nie wie,
bo nie sposób wiedzieć,
gdzie zbrodniarz nieludzki
zakopał z ofiarami
i swoje sumienie.
Lepiej, jakby psy rozniosły nasze kości po bezdrożach
i porzuciły pośród polnych kamieni i głazów.
Tam bławatki rozjaśniałyby mroczną otchłań,
a zboża na wietrze nuciłyby rzewne pieśni
bielejącym kawałkom próchniejących kości,
światków złego losu, który nas doświadczył.
To byłoby świadectwo, iż byliśmy na tej ziemi
i jesteśmy nadal, swoją siebie cząstką
i prochem, umęczonej kresowej tej ziemi,
z którą związani zostaliśmy losem
na wieki,
materializując się w istotę gleby.
Nie ostało się nic.
Tylko Milczenie.
Ciemność i cisza wchłonęła nas w mroczną Otchłań,
a Tam zimno, zimno, jakże zimno, zimno jest Tam...
Polsko, czemu nie użyczysz nam swego ciepła
choćby tchu skrawka, czy ciepłego oddechu.
A nam zimno, zimno, zimno bardzo, zimno Tam...
Chłód czujemy Twój Ojczyzno,
czy dlatego, iż my Tobie niewygodni, czy niegodni
jako Szubiennicy,
choć z woli to stało się katów.
Psi nasz los, bohaterów Ojczyzny.
Polsko – czy my jakie sobaki.
Nawet psy mają uznanie swego pana,
Za swoje przywiązanie, wierność i oddanie.
Wierni Tobie byliśmy do ostatniego tchu
i wpatrzeni w Ciebie, jak w Świętość
W Jaśnie...
Która Twoja ta wyniosłość Najjaśniejsza
nie pozwala o nas wspomnieć
i nie każe Ci, nad nami zapłakać.
Płaczą po nas rodziny,
którym łez do dzisiaj nie Otarłaś.
Nasze łzy wzruszyłyby nawet kamień,
narzucony na wieczności padół,
tam, gdzie w nieładzie rzuceni spoczęliśmy,
na pohańbę Polsce „ludowej”, nam nieżyczliwej
i zbrodniczego Wzniosłego jej sojusznika-sąsiada,
który plugawił na Kresach polskość i jej patriotów.
Lata niepamięci i te lata zapomnienia w Ojczyźnie,
nasz ból i żal oraz zawód we wszystko, w co wierzyliśmy
poruszyły nawet naturę: wiatr i deszcz, słońce i mróz,
co upływającym czasem wyżłobiły nekrolog na polnych głazach,
nieczytelnym słowem, lecz czytelny sercem i głębią jego treści,
że warto było ponieść ofiarę - za Polskę i o Polskę,
choćby zatraciła Ojczyzna nawet o nas pamięć
to swoją ofiarą przedłużamy Jej ciągłość,
by wytrwała, trwała, trwała dalej i dalej...
na nowe pokolenia, następne i następne,
bez ostatecznego Jej końca.
Nic to,
iż tylko echo po nas w skrytościach ludzkich się uchowało,
goszcząc nas w sercach lidzkich ludzi,
tych domostwach nam zawsze życzliwych,
przekazywanych stąd w Polskę
i dalej, dalej, w inne kraje,
wszędzie tam, gdzie trafili rozproszeni lidzianie.
Wbrew przeciwieństwom, utrzymała się w lidzkiem polskość
ofiarą naszego życia w scenach publicznej egzekucji,
ujętej w ustnym przekazie ludzi, a z niej, w legendzie,
choć jesteśmy fizycznie już dawno w ziemskim niebycie.
„ Jeszcze Polska nie zginęła”, zduszone ostatnie nasze okrzyki
przelały się w echo, które nas przeżyło wytrwałością trwania
i trwało wbrew realiom ówczesnego świata, gorzką rzeczywistością,
nieuchwytne, bo i nieśmiertelne, jak duchowe idee,
powtarzane echem, że „Polska nie zginęła”, „nie zginęła”.
i polskość trwała w ludziach, choć ludzie wiele doświadczyli goryczy,
to wciąż trwała i żyła. Żyje i trwa nadal tu polskość.
Pulsuje! Pulsuje! Pulsuje!...
Wielu nie doczekało tej chwili,
ale ziściły się ich marzenia,
gdy echo zmaterializowało się w słowo,
a słowa w czyn się przeobrażają
świadcząc o Niej, iż „nie zaginęła”
skoro na Białorusi się Odradza
ideą Rzeczypospolitej Narodów
wzbogacając tą swoją wartością
tworzące się bratnie państwo
swoim zmartwychwstaniem
z popiołów,
i z naszych prochów.
Polsko – jesteśmy.
Oczekujemy Twego matczynego słowa
tu nad Niemnem.
Na ziemi naszego urodzenia, życia i złożenia,
gdzie słychać do dziś bicie polskich serc
i bicie dzwonów w kościołach
i słychać polską mowę
i polskie pacierze
i słychać modlitwy o kraj zamieszkania
i o Polskę, za graniczną miedzą,
i o Ojczyznę Ogólną,
Racz wysłuchać ich Boże.
Duchem błąkamy się dotąd po świecie,
przez Ciebie Polsko, wciąż nierozliczeni.
Spokoju duszy pragniemy, by z ulgą spocząć
na wieczność, z błogosławieństwem Ojczyzny Matki.
Jak zbawienia oczekujemy,
wywołania na apelu poległych
oraz ciepła, odrobinę ciepła, ciepła
daj nam Ojczyzno, na pożegnanie
w naszą wieczność, dla:
- ppor. Władysława Mickiewicza „Wnim”
- ppor. Bakłażec Jerzego ps. „Pazurkiewicz”,

|