Rodzina Michniewicz
Aleksander Michniewicz
Jego rodzina od kilku pokoleń związana była pracą w trokielskim majątku. Dziadek Aleksandra był „koniuszym tego względu zwolniony był od pańszczyzny, którą musieli świadczyć wszyscy chłopi. Ojciec przez całe dorosłe życie, „służył w majątku” jako zarządca „świernia” (magazyn na produkty rolne) za co został nagrodzony przez „brynię” (właściciel majatku) działką ziemi około 60 hektarów. Po I wojnie światowej, ziemię te podzielił miedzy troje dzieci. Jedna część otrzymał również, najstarszy syn Aleksander, który w majątku był „kluczerem” (woźnica) z tego względu nie służył w carskim wojsku.
Cała rodzina Michniewiczów posługiwała się dwoma językami, w majątku ruskim, a w domu i w kościele językiem polskim. Gdy do Trokiel zaczęli przybywać osadnicy z Centralnej Polski, wówczas Aleksander jako jeden z pierwszych stałych mieszkańców Trokiel, przyjmowała osadników pod swój dach. Wśród nich był również mój dziadek z rodziną – Józef Pietrusiewicz i mieszkał tam do czasu zbudowania własnego domu.
Aleksander miał troje dzieci, córkę Marysię, dwóch synów Janka i Staśka. Jego rodzina należała w Trokielach do zamożniejszych gospodarzy. Mieli młocarnie, którą napędzał drewniany kierat przy pomocy czterech koni. Udostępniał też swój „wygon” (pastwisko) to organizowanych ćwiczeń konnych dal członków koła KRAKUS, wspierał materialnie ochotniczą straż pożarną, był współorganizatorem postawienia krzyża przy drodze do Bastum, którą jeździł z Lipniszek Józef Piłsudski z drukowanymi tam egzemplarzami „ROBOTNIKA”. Przy tym krzyżu w rocznice śmierci MARSZAŁKA osadnicy wojskowi organizowali ognisko, na którym bywałem również ja z ojcem. Często u siebie w domu dla młodzieży Aleksander organizował potańcówki. Miał własną „harmoszkę” i na niej grywał różne melodie, ale jego ulubioną melodią była „Lawonicha”. Starszy syn Janek również grywał na harmoszce .Swoje umiejętności muzyczne wykorzystywał jako aktywny członek AK do walki z okupantami. Trokiele podobnie jak inne sąsiednie miejscowości były często penetrowane przez oddziały NKWD. W drugiej połowie 1945 roku, grupa pracowników „Sielsowietu” (gminy) wsparta mundurowymi „opiekunami” w liczbie około 15 osób kontrolowała w terenie rozliczanie gospodarzy z państwem (odstawy zboża, podatek i prace przy wyrębie lasu). Pod wieczór, po całodobowym trudzie „gościom” zorganizowano przyjęcie z „samogonem” (bimber) i muzyką. Goście oczywiście z takiej okazji bardzo chętnie skorzystali. Uroczystość trwała do późnego wieczora. Na krzyżówce dróg Bastumy –Dajnowa placówka AK zorganizowała zasadzkę i „gości” przywitała ogniem, tylko nielicznym udało się ocalić życie, kryjąc się gdzieś w zaroślach na łące Wściubiaka. Nie była to jedyna udana akcja zbrojna zaplanowana i przeprowadzona przez miejscową placówkę AK.
|